Dlaczego pokochałem Microsoft Bob, najdziwniejsze dzieło Microsoftu

W tym roku obchodzimy 25-lecie Windows 95, co skłania wielu do refleksji na ten temat. Osobiście, jednym z moich ulubionych elementów tego systemu był kontrowersyjny program Microsoft Bob. Choć uznawany za porażkę, zyskał moją sympatię.

Zapomniany fragment historii Windows

Windows 95 był systemem operacyjnym, który zrewolucjonizował sposób, w jaki korzystamy z komputerów. Wprowadził wiele kluczowych funkcji, które są obecne do dziś, takich jak menu Start, pasek zadań, Eksplorator Windows oraz Kosz.

Jednak nie wszystkie aspekty tego okresu są wspominane z uznaniem. Microsoft Bob, który zadebiutował w 1995 roku jako program na dysku CD-ROM w cenie 99 USD, był dostarczany z niektórymi komputerami z Windows 95. To właśnie w ten sposób po raz pierwszy zetknąłem się z Bobem jako dziecko, a wspomnienie to pozostało ze mną do dziś.

Czym był Microsoft Bob?

Na najprostszym poziomie, Microsoft Bob był alternatywą dla klasycznego pulpitu. Zamiast tradycyjnych ikon i menu Start, użytkownik mógł korzystać z wirtualnego pomieszczenia. Każdy mógł stworzyć swój własny pokój, który był częścią większego wirtualnego domu.

Doświadczenie z Bobem zaczynało się od drzwi wejściowych. Aby zalogować się, wystarczyło kliknąć na kołatkę, co otwierało chronione hasłem profile użytkowników. Cały proces logowania był wzbogacony o nostalgiczne efekty dźwiękowe, od brzęczenia kołatki po bąbelkowe dźwięki menu.

Po wejściu do środka, użytkownik widział swój pokój. Istniało zaskakująco wiele opcji dotyczących wyboru rodzaju pomieszczenia (strych, garaż, kuchnia itp.) oraz stylu (zamek, nawiedzony, retro itd.).

Pokoje były także wysoce konfigurowalne. Użytkownicy mogli dodawać i przemieszczać różne obiekty, a także zmieniać ich wygląd. Aby zwiedzić dom, wystarczyło kliknąć na drzwi i wybrać nowe pomieszczenie do odwiedzenia.

Pokoje pełniły rolę desktopów. Obiekty w nich były skrótami do aplikacji Windows. Bob posiadał własny zestaw aplikacji, ale można było także dodawać skróty do innych, popularnych programów. Na poniższym obrazku widać, jak dodałem kilka gier na półkę.

Pomożny „osobisty przewodnik” obserwował te działania z rogu ekranu. Choć większość osób pamięta psa Rovera, istniało również kilka innych postaci do wyboru, każda z własnym uroczym imieniem i historią. Osobisty przewodnik pełnił funkcję menu Start, oferując dostęp do wielu opcji w dowolnym momencie.

Dla kogo był Bob?

Istnieje kilka dobrze udokumentowanych powodów, dla których Microsoft Bob nie odniósł sukcesu, ale jedną z głównych przyczyn mógł być brak zrozumienia swojego odbiorcy.

Na pierwszy rzut oka, kolorowy interfejs Boba, zabawne narzędzia do projektowania wnętrz oraz postacie z kreskówek sugerowały, że program skierowany jest do dzieci. Osoby, które miały doświadczenie z komputerami, raczej nie sięgnęłyby po taki interfejs.

W 1995 roku Bob miał potencjał, ponieważ wielu ludzi dopiero zaczynało swoją przygodę z komputerami. Jednak dla dorosłych, którzy stawiali pierwsze kroki w świecie technologii, mógł wydawać się protekcjonalny. Wyobraź sobie, że masz 35 lat i podczas otwierania aplikacji kalendarza towarzyszy ci kreskówkowy pies.

Brak zrozumienia, kto jest odbiorcą Boba, był widoczny już w recenzjach technicznych przed premierą Windows 95. Dziennikarze, którzy znali się na technologii, oceniali Boba jako oprogramowanie dla „wszystkich”, a ponieważ nie potrzebowali uproszczonego interfejsu, recenzje były negatywne.

Choć Microsoft Bob mógłby znaleźć swoją niszę, to byłoby sprzeczne z ambicjami Microsoftu. Marketing koncentrował się na tym, że „wszyscy domownicy” pokochają Boba, zamiast uwypuklać jego mocne strony dla początkujących.

Dlaczego kochałem Boba

Pierwszym komputerem, z którego korzystałem, był Gateway 2000 z systemem Windows 95. Choć miałem go przez większość życia, pamiętam czasy, kiedy był nowy.

W miarę jak przyzwyczajałem się do komputerów (doskonale pamiętam, jak grałem w Commander Keen na MS-DOS), w wieku około 9 lat byłem idealnym odbiorcą Boba. Standardowy pulpit nie sprawiał mi problemów, ale Bob był po prostu bardziej interesujący i zabawny.

Jednym z moich ulubionych zajęć w Bobie było urządzanie pokoi i personalizacja wszystkiego. Byłem dzieckiem, które reorganizowało swoją prawdziwą sypialnię dla zabawy, a później, w The Sims, robiłem to samo.

Moje siostry i ja uwielbialiśmy także quiz GeoSafari, w którym towarzyszył nam osobisty przewodnik słoń o imieniu Hank. Dzięki temu nauka była przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem.

Jednym z najważniejszych aspektów Boba była możliwość posiadania własnej „przestrzeni”. Mój pokój w Bobie był moim osobistym miejscem w wirtualnym świecie, gdzie mogłem się bawić, grać i czuć się komfortowo.

To zabawne, że tak bardzo lubiłem Boba, mimo że w ogóle nie korzystałem z niego w sposób, w jaki zamierzał Microsoft. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek uruchamiał aplikacje z interfejsu Boba; jedynie korzystałem z MS Paint i Hover.

Moje wykorzystanie Boba pokazuje, dlaczego ostatecznie program nie odniósł sukcesu: Microsoft nie rozumiał, dla kogo jest przeznaczony. Bob mógłby zyskać na bardziej skoncentrowanym podejściu, które łączyłoby zabawę z nauką obsługi komputera. Zdecydowanie ułatwiał mi pracę na komputerze.

Trwały ślad Boba

Mimo że Bob był porażką (i to nie ma wątpliwości), wiele z jego elementów przetrwało w kolejnych produktach Microsoftu. Osobisty przewodnik to jeden z najbardziej oczywistych przykładów.

Niesławny asystent Clippy z Microsoft Office jest najpopularniejszym przykładem, ale nie jest jedyny. Microsoft przywrócił Rovera jako asystenta wyszukiwania w systemie Windows XP. Obecnie wiele osób korzysta z cyfrowych asystentów, takich jak Siri czy Asystent Google, na co dzień.

Choć pewne pomysły w Bobie były innowacyjne, jego realizacja nie była udana. Tradycyjny interfejs pulpitu nie jest trudny do zrozumienia, a użytkownicy nie potrzebują aplikacji, które wyglądają jak fizyczne obiekty. Profile użytkowników działają równie dobrze, co wirtualne pomieszczenia.

Jednak koncepcje społeczne i bardziej osobiste Boba były mądre. Dzisiejsze aplikacje i strony internetowe często prowadzą użytkowników przez procesy konfiguracji w sposób przyjazny i zrozumiały. Siri i Google Assistant dosłownie rozmawiają z nami jak ludzie, podczas gdy Bob poszedł zbyt daleko w tym kierunku.

Szkoda, że Microsoft Bob zostanie zapamiętany jako jeden z największych błędów firmy. Dla mnie to jednak miłe wspomnienie z początków korzystania z Windows. Nawet najdziwniejsze produkty mogą znaleźć swoje miejsce w sercach użytkowników. Mam nadzieję, że emerytura Boba była spokojna.